Jesienne promienie słońca leniwie przebijały się przez firanki w jasnym pokoju. Pod ścianą stało łóżko, na nim spała młoda dziewczyna. Miała długie, jedwabiste rude włosy, które układały się falami na białej poduszce. Drzwi od pomieszczenia uchyliły się lekko, po chwili pojawiła się w nich wysoka kobieta, o jasnej karnacji, kręconych, brązowych włosach, zgrabnej figurze, ciepłych oczach i z czułym uśmiechem na malinowych ustach.
-Rose- Powiedziała spokojnie podchodząc do łóżka- Wstawaj, kochanie. Dziś jest ten dzień.- Dodała chcą zachęcić dziewczynkę do wstania z łóżka. Rudowłosa leniwie podniosła powieki ukazując duże brązowe oczy, na jej różowych ustach pojawił się delikatny uśmiech słysząc słowa matki. Dziewczyna podniosła się do góry i ziewnęła rozciągając ręce do góry.
-To jest ten dzień- Powiedziała w myślach zeskakując z łóżka. Widząc jak kobieta opuszcza jej pokój dziewczyna podbiegła do szafy stojącej w rogu, otworzyła ją i zastanowiła się przez chwilę.
-Co by tu założyć?- Pomyślała na głos ruszając rzeczy wiszące na wieszakach. W końcu chwyciła granatową bluzkę w białe kropki i szare rurki. Dobrze wiedziała, że w szkole i tak będzie nosiła mundurki, ale wolała zrobić pierwsze dobre wrażenie, szczególnie, że chciała znaleźć jakiś przyjaciół. Chociaż na start ma już jednego przyjaciela- Albusa Pottera, w głębi duszy modliła się, aby trafił do tego samego domu co ona. Ale i tak wszystko okaże się w Hogwarcie.
Dziewczyna, już ubrana, wychodzi z pokoju i szybko zeskakuje po schodach. Rudowłosa skręciła w prawo, gdzie znalazła się w jadalni połączonej z salonem. Podbiegła do rudego mężczyzny, który siedział na beżowej kanapie przed telewizorem.
-Cześć, tatusiu.- Powiedziała całując tatę w policzek.- Co na śniadanie?- Spytała zwracając się do kobiety stojącej w kuchni.
-Naleśniki z kremem orzechowym- Odpowiedziała matka dziewczynki uśmiechając się szeroko- Twoje ulubione.-Dodała gdy dziewczynka usiadła do stołu. Po chwili kobieta, niosąc duży talerz z naleśnikami również usiadła zaczynając rozmowę.
-Kochanie, wiesz, że dzisiaj jedziesz do Hogwartu, prawda?- Zapytała nie czekając na odpowiedź- Dzisiaj jest bardzo ważny dzień, już masz kupione szaty, książki i kociołki. Musisz pamiętać, aby niczego nie zgubić!- Kobieta najwyraźniej nie mogła sklejać zdań.- Martwię się o ciebie, Rose.- Powiedziała w końcu patrząc z troską na córkę.
-Mamłusiu, nłe młusisz słę o mnłę małtwić, napłąwdę- Powiedziała dziewczynka z buzią pełną kawałkami naleśników.
Kobieta uśmiechnęła się ciepło i zabrała się za kosztowanie naleśników. Do stołu podszedł ojciec Rose.
-Kochana, pamiętaj, zaprzyjaźnij się z Albusem, to dobry chłopak- Powiedział nie zwracając uwagi na groźne spojrzenia jego żony- I uważaj na Ślizgonów...
-Ronald!- Krzyknęła matka dziewczynki ze złością wymalowaną na twarzy- Niech się zaprzyjaźni z kim chce!- Dodała widząc pytający wzrok mężczyzny. Rudowłosy poklepał dziewczynkę delikatnie po plecach i odchodząc rzucił przez plecy.
-Ale żeby nie było, że nie ostrzegałem!- Mówiąc to założył czarny jesienny płaszcz i posyłając całusy żonie wyszedł z domu. Po chwili matka jak i dziewczynka ubrały się i wyszły. Razem z Ronaldem wsiadły do auta i ruszyli na King Cross.
Powinno chyba być "z buzią pełną naleśników" i czy Rose już nie przyjaźniła się z Albusem skoro są kuzynami? Ale tak to spoko :)
OdpowiedzUsuńTak, przyjaźniła się już z Albusem, w dalszych rozdziałach są wzmianki, na ten temat. Ale tutaj chodziło mi bardziej o to, aby się go trzymała i jakby dalej utrzymywała z nim kontakt :)
Usuń