piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 1

"Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a prawdziwych wrogów gdy nikogo przy nas nie będzie."

Głośne buczenie pociągu powodowało zawroty w mojej głowie. Siedziałam w jednym z pustych przedziałów, na nogach siedział mi mój kot, Bąbluś. Jedną ręką głaskałam złotą sierść kota, a drugą machałam moim rodzicom. Tata obejmował moją mamę w pasie szeroko się uśmiechając, oboje dalej mi machają. 
Czuję, że pociąg rusza. Odwracam głowę, nie chcę patrzeć na rodziców, bo potem będę bardzo tęsknić. Ktoś otwiera drzwi od mojego przedziału. Automatycznie rzucam wzrok w stronę drzwi.
-Cześć, wolne?- Zapytał chłopak widocznie z mojego roku. Trochę wyższy ode mnie, platynowe, potargane włosy, szpanerski uśmiech i stalowe oczy pomieszane lekko z zielonym.
-Jasne.- Odpowiadam niepewnie, dalej obserwując przybysza.- Jak masz na imię?- Pytam kiedy chłopak zajmuje miejsce.
-Scorpius. A ty?- Zapytał przyglądając mi się uważnie. Widzę jak jego wzrok zwisa na moich rudych włosach. Odrzucam je do tyłu, aby go rozproszyć. 
-Rose.- Odpowiadam beznamiętnie odwracając się do okna. Zawsze lubiłam swoje imię. Kojarzy mi się z różą. Moim ulubionym kwiatem.
Chłopak siedział nieruchomo czytając jakąś książkę. Żałuję, że nie wzięłam żadnej do bagażu podręcznego, bardzo lubię czytać. Przyglądam się okładce, lecz ten, jakby to robił specjalnie, zawsze gdy przechylam głowę, by coś przeczytać, ten rusza książką w inną stronę. Zauważam złośliwy uśmiech na jego twarzy. On to robił specjalnie! 
-Ej!- Mówię rzucając w niego papierkiem po czekoladowej żabie, który zwinęłam w kulkę.
Blondyn rzucił mi krótkie spojrzenie, szybko złapał papierek i rzucił we mnie. Trafił prosto w czoło.
Biorę do ręki kulkę i również w niego rzucam, trafiam w nos. Razem zaczynami się cicho śmiać. Scorpius znów podnosi papierek i rzuca mi na głowę. Wygrzebuję papierek z moich gęstych, rudych włosów. Już brałam zamach by w niego rzucić gdy ten się odezwał.
-Masz ładne włosy.- Powiedział patrząc mi prosto w oczy. Poczułam jak pieką mnie policzki, jeszcze nikt nie mówił tak o moich włosach. Spojrzałam mu prosto w oczy.
-Żartowałem- Powiedział uśmiechając się złośliwie, po czym turlał się ze śmiechu. Jak on mógł? Biorę pierwszą lepszą rzecz, którą miałam pod ręką i w niego rzucam. Na moje nieszczęście były to fasolki wszystkich smaków. Scorpius dostał w ramie prostokątnym pudełkiem, złapał je i powiedział.
-Dzięki!- Znów turlał się ze śmiechu. Otworzył pudełeczko i wyjął jedną z fasolek. W głębi duszy życzyłam mu, aby trafił na coś ohydnego, lecz ten wkładając fasolkę do ust powiedział.
-Mmm... Truskawkowe, moje ulubione- Uśmiechnął się szeroko. Zrobiło mi się tak jakoś dziwnie ciepło. Truskawkowe to MOJE ulubione! Nie wiem z czego tak się cieszył, po chwili oberwał zakrętką od wody, którą przed chwilą wypiłam.
-Ałć- Powiedział masując sobie policzek, bo tam go trafiłam- Jesteś chamska- Dodał udając obrażonego- Ale i tak cię lubię.- Gdy to powiedział wpadł mi wspaniały pomysł do głowy.
-Ja ciebie też.- Powiedziałam słodko się uśmiechając. Widząc, że blondyn się zawstydził powiedziałam.
-Żartowałam- Na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
-Ha, ha, ha- Zaśmiał się sarkastycznie chowając głowę za książką.
Przyglądałam się mu jak czyta. Robi to bardzo szybko. Jego tęczówki biegają to w prawo, to w lewo z ogromną prędkością. Ma ładne oczy. Takie jasne, przyciągające wzrok. Nagle ktoś otworzył drzwi od przedziału. Przed nami ukazał się wysoki chłopak o zielonych oczach i czarnych włosach, na ustach miał jak zwykle szeroki uśmiech.
-Cześć.- Powiedział zadowolony Albus, nie zauważając Scorpiusa.- Co tam u ciebie, Rose?- Zapytał siadając obok mnie.
-Wszystko dobrze.- Odpowiedziałam niepewnie. Stresowałam się, że trafimy do oddzielnych domów.
-A ten to kto?- Zapytał pokazując wzorkiem blondyna siedzącego naprzeciwko.
-Albusie, to jest Scorpius, Sorpiusie, to jest Albus.- Odpowiedziałam pokazując na zmianę to na tego, to na tamtego. Albus wystawił rękę do nowego, tamten uścisnął ją lekko i puścił.
-Albus jest moim kuzynem- Powiedziałam do Scorpiusa, na jego twarzy pojawiła się widoczna ulga.
Sytuacja zrobiła się nieco sztywniejsza, kilka razy próbowałam rozkręcić rozmowę, lecz Albus, jak i Scorpius, chyba nie najlepiej się dogadywali.
-Co czytasz?- Zapytał w końcu Albus, zwracając się do blondyna. Scorpius pokazał mu okładkę nic nie mówiąc. Na okładce był narysowany chłopak lecący na miotle, pewnie coś o Quidditchu.
Patrzyłam znów jak Scorpius czyta, domyślam się, jak to mogło wyglądać, gdy się tak na niego patrzyłam, bo po chwili dostałam kuksańca w bok od Albusa.
-Chyba się w nim nie zakochałaś, co?- Zapytał szeptem, robiąc przy tym złośliwy uśmiech.
-Nie!- Odpowiedziałam głośno, przez co wzrok Scorpiusa uniósł się z nad książki, był trochę zmieszany, więc po chwili wrócił do lektury. Uderzyłam pięścią w ramię Albusa i udawałam obrażoną.

***


-Pirwszoroczniaki! Tutaj!- Wysoki, pół olbrzym stał na ścieżce krzycząc do nas. Tłum dzieciaków biegło w tamtą stronę. Męczę się z kilkoma torbami i walizką, na dodatek moim kotem.
-Ej, czekaj. Prefekci się tym zajmą.- Powiedział Scorpius. Zostawiłam bagaże tam gdzie mi wskazał i ruszyłam razem z nim w stronę pół olbrzyma.

***


Wielka Sala ma zaczarowany dach, widać przez nie chmury i niebo, jak i jasno świecące gwiazdy. W sali są cztery stoły. Jeden Gryfonów, drugi Puchonów, trzeci Krukonów, a czwarty Ślizgonów.
Gdy tylko zobaczyłam Tiarę Przydziału na stołku, stojącym przed stołem nauczycieli, zamarłam.
Dyrektor McGonagall po kolei czytała nazwiska pierwszoroczniaków. Spociły mi się dłonie i zrobiło niedobrze.
- Melisa Abrew- Powiedziała dyrektorka. Do kobiety podeszła wysoka, szczupła dziewczyna o blond włosach sięgających do pasa, miała radosne, błękitne oczy, w których nie było ani błysku strachu. Może za bardzo się stresuje?
Dziewczyna siada na stołku, McGonagall ledwo nakłada jej tiarę na głowę, a kapelusz już krzyczy.
-Gryffindor!- Tłum osób w czarnych szatach zdobionych czerwono-złotymi dodatkami, wstał i klaskał głośno gwiżdżąc, blondynka, wyraźnie uradowana, wstała i ruszyła w stronę złoto-czerwonego stołu.
-Hubert Ackly- Wymówiła dyrektorka. Podszedł do niej niski, ale szczupły chłopak, o rozczochranych, czarnych włosach, prawie takich jakie ma Albus. Miał skwaszoną minę i przerażone oczy. Usiadł na stołku, a kobieta nałożyła mu Tiarę Przydziału na głowie.
-Slytherin!- Wykrzyknęła czapka. Chłopak, najwyraźniej zdezorientowany, ruszył w stronę klaszczących Ślizgonów.
Kolejni pierwszoroczniacy, szli do tiary i podchodzi do stołów. Czekałam, aż w końcu, nadszedł czas na Albusa. Potter pewnym krokiem szedł w stronę kobiety. Usiadł na stołku, a dyrektorka nałożyła mu tiarę na głowę.
-Hm... Gryffindor!- Wykrzyknęła chwilę się zastanawiając. Zaczęłam klaskać, tak jak i tłum Gryffonów. Albus uśmiechnął się do mnie i ruszył do stołu. Kolejne osoby podchodziły do tiary i siadały przy stołach. Czas leciał niemiłosiernie długo.
-Scorpius Malfoy!- Krzyknęła McGonagall. Serce zaczęło mi szybciej bić. Nie miałam pojęcia, czy chcę, aby był w tym samym domu co Albus, wiem jedno, ja MUSZĘ być w tym co mój kuzyn.
-Slytherin!- Serce zaczęło walić mi jak szalone. Nie. On idzie do Slytherinu. Odprowadziłam go wzrokiem, aż do stołu rozradowanych Ślizgonów.
Kolejni pierwszoroczniacy zostali przydzieleni, aż w końcu, prawie pod koniec, nadszedł czas na mnie.
-Rose Weasley.- Niepewnym krokiem podeszłam do dyrektorki, usiadłam na stołku, kurczowo trzymając się szaty, którą miałam na sobie. Poczułam jak kobieta zakłada mi tiarę na głowę.
-No kochana...Slytherin czy Gryffindor, wybieraj!- Wyszeptała tiara.
Mam wybierać? To mogę wybierać? Inni też wybierali?! Nie... mieli tylko kilka sekund.
Mój wzrok powędrował do stołu Gryffindoru, tam spotkał się z wzrokiem Albusa, potem powędrował do stołu Slytherinu, mijając się ze stalowymi oczami. Serce waliło mi jak szalone, a myśli kłębiły się w głowie z niesamowitą szybkością. Ręce dalej mi drżą.
-Wybieram...


3 komentarze:

  1. Kiedy Hagrid woła to powinno chyba być Pirszoroczni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe, bo właśnie chciałam tak na początku napisać :) Lecz stwierdziłam, iż taka wersja jest poprawna, jednak zastanowię się nad tą zmianą.

      Usuń
    2. Taka wersja jest poprawna, ale jeśli to jest w klimacie HP to raczej powinno być tak jak on miał w zwyczaju to mówić.

      Usuń