"Dokąd tak biegniesz? Przecież wiesz, że przed sobą nie uciekniesz! Wyciągnij rękę, może wreszcie dostaniesz to co dobre i piękne!"
-No i po co mamy się w to mieszać?- zapytał ponownie Bert.
-Jak to po co? Słuchaj, nie rozumiesz, że możemy się przy tym serio dobrze bawić? One myślą, że ja nic nie słyszałem.- powiedziałem, dziwnie entuzjastycznym głosem.
Bert przewrócił oczami.
-Czekaj. A może daj im się wrobić w ten plan.- mruknął Freddy lekko stukając mnie w ramie.
-Co? Mam im się dać tak wkręcić?! Czy ty do reszty…
-Czekaj.-powtórzył.- Wiem jak to zrobimy.
***
Leniwie otworzyłam oczy. Kompletnie mi wyleciało z głowy co się działo. Widzę cały obraz jakby przekrzywiony na bok i czuję, że coś wbija mi się w policzek. Szybko podnoszę głowę, rozglądam się po przedziale i zaczynam sobie przypominać.
Albus chciał z Danielem pograć w karty, więc zamieniliśmy się miejscami. Oni sobie grali, a ja najwyraźniej zasnęłam pierwsza. Moja głowa spoczywała na ramieniu Max’a. Ano właśnie. Wszyscy śpią. Max też śpi. Wygląda dość uroczo. Włosy spadają mu na czoło, delikatnie dotykając jego zamknięte powieki. Ma lekko rozchylone usta. Nagle dostałam ochoty poczucia jego magii. Znów położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Poczułam lekkie wibracje, a w głowie szeptało mi tylko jedno słowo: jest zakochany. Ale to i tak nie wszystko… czuję… spryt. Bardzo zaawansowany spryt i inteligencję, jednak nie wykrywam za grosz Gryfona. Czyżby Ravenclaw i Slytherin? Bez wątpienia. Jakim więc cudem on znalazł się w Gryffindorze? Otwieram oczy i zabieram głowę z ramienia Max’a. Zauważyłam kilka ciekawych faktów. Kiedy chcę poczuć czyjąś magię, muszę go dotknąć. Jednak, aby wyczuć magię Albusa, wystarczyło mi tylko spojrzenie. Myślę, że tu chodzi o moje relacje z daną osobą. Magię Scorpiusa nie czułam jako jego magię, ja to czułam jako swoją magię. Czułam się, jakby jego magia, była we mnie. Jakby była moją magią, albo jakby nasze magie się złączyły.
Potrząsnęłam głową, z nadzieją, że te wszystkie myśli znikną. Nie mam ochoty zagłębiać się w takie sprawy. To i tak bardzo dziwne, że wyczuwam czyjąś magię. Nie wiem czy powinnam o tym komuś mówić. Na tę chwilę nikomu nie ufam.
-Rose…- szepnął zaspanym głosem Albus, a ja jakbym ożyła, szybko zwróciłam na niego uwagę.- Która godzina?
Patrzę na zegarek wiszący nad drzwiami od przedziału. Dwunasta trzydzieści dwa. Jechaliśmy dopiero pięć godzin? Nie możliwe… Wyciągam różdżkę.
-Reparo.- mówię, wskazując na zegar, a jego wskazówki zakręciły się szybko. Jest piętnasta sześć. Jechaliśmy osiem godzin, z tego chyba trzy przespaliśmy, a przynajmniej ja przespałam.
-Taka jaką widzisz.- mówię, a Albus patrzy się na mnie dziwnie.
-Skąd wiedziałaś, że jest zepsuty?
-No to oczywiste, że nie mogliśmy jechać dopiero pięć godzin…- zaczęłam, a Albus spojrzał na swój zegarek.
-Jest dwunasta trzydzieści pięć. Rose, chyba coś ci się pomyliło.- mruknął.
Jakim cudem? Przecież rzuciłam zaklęcie. Zaklęcie zadziałało. Co tu jest grane?
-Okej. Wybacz.- szepnęłam najciszej jak mogłam, ale widząc lekki uśmiech na twarzy kuzyna, wiedziałam, że usłyszał. Dałam mu za wygraną, ale i tak czuję, że jest coś nie tak. Chciałabym rzucić tez to zaklęcie na zegarek Albusa, ale zdradziłabym swoją niepewność. Potter obudził Daniela i razem rozmawiają o Quidditchu.
- Ale wiesz, że Abenhoff już nie gra z nimi!
-Serio? O rany! Dzięki, bo wcześniej nie wiedziałem!- krzyknął Albus, następnie oboje się zaśmiali.
Nie mogę pozbyć się myśli o tym zegarze. Jak był zaczarowany? To nie miało sensu. Na pewno był pod wpływem jakiegoś zaklęcia, tylko jakiego i po jakie licho? Czemu ktoś miałby zaczarować, w tak dziwny sposób, ten zegar? Zaraza, zaraz. Zegar Albusa działa tak samo, jak zegar przed naprawieniem… Zegar Albusa też jest zaczarowany?
-Rose?- to głos mojego kuzyna obudził mnie z głębokich zamyśleń. Spojrzałam się na niego nieprzytomnym wzorkiem.- Wszystko w porządku?
-Tak. Idę się przejść.- mruknęłam i wstałam. Zobaczyłam kątem oka jak Daniel i Albus wymieniają spojrzenia, następnie krzyżując je na mnie. Zignorowałam to jednak i opuściłam przedział. Gdzie mam pójść? Nie mam już nikogo, chyba, że… No cóż, Scorpius nikomu nie wygadał, że Tiara dała mi wybór. Stałam w przejściu, gdy nagle poczułam, że coś pchało mnie do tyłu. To nie „coś” tylko pociąg zaczął hamować. Wróciłam do przedziału. Max już się obudził, a gdy mnie ujrzał uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech.
Wzięłam z półki swój bagaż i zaraz za Albusem i Danielem wszyłam z przedziału. Przejście było zalane uczniami. Chwyciłam rękę Max’a. A nie, to on chwycił moją. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem, a on szepnął mi do ucha.
-Nie chcę cię zgubić.- zarumieniłam się czując, jak jego głos delikatnie łaskocze mi ucho. Uśmiechnęłam się lekko i zrobiłam krok do przodu, gdy tylko dostałam taką możliwość.
***
Plan Freddy’ego jest genialny! W sumie, to nie ma w nim nic specjalnego, ale będzie śmiesznie. Teraz tylko znaleźć Rose…
Wyszedłem z przedziału, trzymając swój bagaż. W przejściu było mnóstwo uczniów. Nigdzie nie widziałem czupryny rudych włosów. Pogodziłem się z tym, że teraz jej nie znajdę i razem z chłopakami, zaczęliśmy się przeciskać przez uczniów.
***
-Moi drodzy! Cisza, powtarzam cisza!- ostry głos profesor Kwell ciął powietrze i to nie na marne. Po usłyszeniu dość prostej komendy uczniowie zamilkli.- Dziękuję. Domyślam się, że macie bardzo dużo pytań, a wiecie, że ja mam odpowiedzi. Tak też najpierw wam wszystko powiem, potem będziecie pytać. Jesteśmy w dolinie Deamhunck. Pierwszy tydzień będziemy spędzać na świeżym powietrzu, spać pod namiotami, oczywiście zaczarowanymi- tutaj profesor splotła swoje palce u rąk i uśmiechnęła się- Jest to wyjazd, który ma was ze sobą bliżej poznać. Będziecie mieć cały czas dla siebie. Żeby wam trochę urozmaicić ten wyjazd, każdej nocy, będziecie spać z innymi osobami w namiotach. Oczywiście podział będzie, chłopcy i dziewczyny, osobno, powtarzam osobno!- dodała słysząc chichoty, które od razu zamilkły.- Drugi tydzień, spędzicie w innym miejscu i w innych warunkach. Na razie wam nic nie mogę powiedzieć. Teraz pójdziecie razem z profesor Wester. Jakieś pytania?
Kilka osób podnosiło ręce, kilka mówiło od razu, a profesor paplała i paplała. Ja jednak nie chciałam jej słuchać. Rozglądałam się po okolicy. Dookoła nas były same drzewa. Drzewa i drzewa, na szczęście o innych gatunkach. Gdzie niegdzie były pola, tam gdzieś pomiędzy drzewami widzę jezioro, a za mną, pomiędzy wzgórzami jest rzeka. Nie będę się nudzić. Teraz jak straciłam dwie koleżanki, będę spędzać czas sama. No może czasami z Albusem, Max’em… Scorpiusem. Potrząsnęłam głową. Będę spędzać czas sama, mam dużo do przemyślenia.
-Ja, wyczaruję wam namioty. Wy, pójdziecie z profesor Wester zwiedzić okolicę. Już! Rozejść się! Najpierw podzielcie się w pary. Gryffindor idzie za panią Wester, Slytherin na razie za panią McHaven! No już, ruszać się!- rozejrzałam się dookoła. Wokół mnie biegali Gryfoni, dobierający się w pary. Moje oczy przeleciały po uczniach, przy okazji widząc Emily i Clary. Są razem w parze. Super. Nagle ktoś znów łapie mnie za rękę. Z przyzwyczajenia się wyrywam. Odwracam głowę i widzę rozradowane zielone oczy.
-Max…- powiedziałam, ale on mi przerwał.
-Będziesz ze mną w parze? To znaczy wiesz, nie w ten sposób tylko, no wiesz…
-Tak, jasne.- zawołałam chichocząc. Obok nas pojawili się Daniel z Albusem.
-Nie no nie wierzę! Max zabraniam ci…- zaczął Albus, ale Daniel mu się wtrącił.
-Daj spokój. Przecież to twój przyjaciel. Nic nie zrobi Rose.- mruknął blondyn, a ja odwdzięczyłam się mu uśmiechem, na który nie odpowiedział. Jest bardzo skryty w sobie. Chyba nie lubi poznawać nowych ludzi, chociaż Albusa to jakoś mocno się trzyma. Ciekawe.
-Idziemy!- zawołał Max, ciągnąc mnie w stronę grupki oddalających się Gryfonów. Chłopcy pobiegli za nami.
***
Idę ramię w ramię z Freddy’m, razem za panią McHaven. Wydaje się być twardą i zgorzkniałą kobietą, więc raczej nie będziemy w niczym protestować.
-No dobrze moi drodzy!- jej głos był tak samo twardy jak wyraz twarzy, na dodatek doniosły i głośny- Teraz zwiedzimy okolice jeziora, potem pójdziemy do tamtego lasu, a następnie będziemy mieć przerwę.
Trawa piszczała pod moimi stopami, a twarde kamyki co chwilę wbijały mi się w buty. Piasek kurzył się pod każdym naszym krokiem. Teraz szliśmy do jeziora.
Lubię obserwować jeziora. Ale wolę gdy jestem sam. Wtedy można się odprężyć. Opuścić na chwilę ten nudny i mętny świat, zwany rzeczywistością. Na pewno będę znikał w nocy siedząc z książką przy jeziorze. Na pewno.
Wcześniej szliśmy przez jakąś polanę, na szczęście wieje dość mocny wiatr, więc nie jest nam gorąco. Słońce i tak świeci delikatnie, wręcz idealnie. Z tego co pamiętam, to dzisiaj jest pełnia.
Wkroczyliśmy do lasu. Staram się patrzeć w ziemię, by nie zacząć tego podziwiać. Uwielbiam las, uwielbiam naturę, ale skrywam to głęboko w sobie, głęboko w sercu. Wolę to zobaczyć wieczorem, sam, w spokoju. Teraz patrzę na jasną ziemię, idziemy po jakieś ścieżce, która na szczęście, jest w miarę prosta. Czuję, jak pada na moje plecy cień, jesteśmy już dość głęboko.
W końcu słyszę chlupot wody i czuję, tak charakterystyczny i dobrze mi znany, zapach. Nie mam zamiaru patrzeć. Cały czas, uparcie, wbijam wzrok w ziemię, przysłuchując się wołaniu uczniów.
-Wow! To jest niesamowite!- piszczała jakaś dziewczyna.
-Ah! Jakie to romantyczne…- wzdychała druga. Widziałem kątem oka, jak Freddy udaje, że wymiotuje. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
Romantyczność. Co to w ogóle jest? To jest tylko złudzenie. Złudzenie na podstawie przyjaźni, miłości i szczęścia. To nie istnieje. To jest tylko wyrobem naszych uczuć. Nie widać tego, ale czuć. Czuć i to bardzo mocno. Głęboko w sobie. W każdym milimetrze swojego ciała. Tak działają iluzję, omamiają nas. Mimo tego, każdy je kocha. Każdy chce je czuć, za każdym razem. Uzależniają. I to jeszcze jak mocno.
***
-Tu jest wspaniale!- zawołałam do Max’a. Ten jednak również podziwiał uśmiechając się szeroko. Staliśmy teraz w sercu pięknego lasu. Z zewnątrz, ten las wygląda na zwykły. Ale w środku… ah, ciężko to opisać. Najróżniejsze gatunki drzew, których nigdy jeszcze nie widziałam. Piękne, wysokie, potężne, a na dodatek zjawiskowe. Rzadko używam tego określenia. Ma dla mnie duże znaczenie. Zawsze jak wymawiam to słowo, to płynie prosto z serca.
-Patrz na tamto drzewo!- zawołał Max, lekko szturchając mnie w ramię. Jego palec wskazywał na ogromne, chyba największe drzewo w tym lesie. Wyglądało jak drzewo wiśni, ale to, było zjawiskowe. Tu jest wspaniale! Aż dwa razy użyłam tego określenia! Zapowiada się świetna zabawa! Będę tu przychodzić cały czas. Każdego wieczoru, rano, a nawet w nocy. Nie mogę się doczekać, jak zobaczymy rzekę! To znaczy, ja nie zobaczę. Najlepsze zostawię dla siebie samej. Postaram się zapamiętać drogę jak najlepiej, a potem przyjść tam w środku nocy. W środku dzisiejszej nocy. Pójdę sama. Bez Max’a. Chociaż z nim mogłoby być śmiesznie, ale nie chcę aby odbierał tego jak randkę. Ja nawet sama bym nie chciała tego w ten sposób odbierać. A z resztą, by się ze mną nie umówił. Przecież jego magia bije zakochaniem, pewnie zaprosi tutaj swoją miłość. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Cudze szczęście mnie uspokajało. Pokazywało, że jest jeszcze ostatni promyczek nadziei. Ale wiem, że to tylko złudzenie. Miłość to złudzenie. Przyjaźń to złudzenie. Szczęście… to złudzenie. My wszyscy jesteśmy złudzeniem. Wszyscy.
Jesteśmy skazani na grę uczuć. Tylko to od nas zależy, jakie uczucie wybierzemy. Bo to wybrane uczucie, będzie nami kierowało. Czasami wpadamy w pułapkę. Czasami to uczucie wybiera nas, nie my je. Wtedy robi się mały kłopot. Tak działa zakochanie. Nie da się tak samemu zakochać. To właśnie to uczucie, wybiera ciebie. A ty, nie masz na to wpływu.
1. Wyłącz weryfikacje obrazkową!
OdpowiedzUsuń2. Mnóstwo błędów!
3. Treść jest denna i mało interesująca.
Wybacz, ale ciężko jest znaleźć błędy we własnym tekście, a ja nie znalazłam sobie jeszcze bety. Wybacz, również, ale wiedz, że szanuję Twoje zdanie, ale jest to dopiero szósty rozdział, a akcja nie będzie przecież od razu, prawda? Trzeba dać trochę czasu by się rozkręcić ;) Pozdrawiam :)
UsuńChciałabym również zauważyć, że narratorem jest 11-latka, co również powinno obrazować na styl pisania. Panie Anonimowy, na prawdę warto wyrażać kostruktywną krytykę i poprawiać autora w subtelniejszy sposób.
UsuńMoże wypisanie błędów nie byłoby jakąś ogromną stratą czasu, hę?
Ale muszę tu wtrącić, że przekleństwa, które są zawarte w tekście nie pasują do wieku bohaterów. Śledzę opowoadanie od pewnego czasu na stronce na fb, ale nie komentowałam.
Możesz bardziej rozwinąć wątek z "odczuwaniem" uczuć, który występuje u Rose? Może kiedy to się zaczęło itp. I jeszcze jedno. Miłość rozkwita jak róża - powoli. Tak, zachciało mi się porównań i cytatów :d
Czekam na kolejny rozdział i więcej akcji.
Ściskam i życzę weny.
Rainbow.
Pisanie na telefonie i błędy... ergh..
UsuńOpowiadanie*
Znalazłam jeszcze jeden warty uwagi szczegół. Nie Scorse, a Scorose.
A i polecam wyłączyć jednak weryfikację obrazkową komentarzy - to serio uciążliwe ;)
Pewnie Cię rozczaruję tym, że obydwa komentarze są ode mnie, ale wybacz - roztargnienie i chaos, które potem odbijają się moich opowiadaniach, na które zapraszam :')
nic-nie-jest-proste-scorose.blogspot.com
teukieevanddracotfirstmeeting.blogspot.com
Droga Rainbow Shadow, bardzo dziękuję Ci za te komentarze, gdyż wskazałaś mi wszystkie błędy- nie pisząc zwykłego "beznadziejne" :) Wszystko co napisałaś biorę sobie do serca i z większością się zgadzam, postaram dostosować się do Twoich rad i wprowadzić je w życie :) Serdecznie pozdrawiam :*
UsuńKochana nie potrafię znaleźć słów aby opisać mój zachwyt tym rozdziałem i całym opowiadaniem <3 . To jest cudowne. Czekam na kolejne rozdziały. Życzę weny :-*
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki :) Każdy komentarz jest dla mnie skarbem <3 Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, za wenę, która niespodziewanie przybyła ;)
UsuńŚwietne,świetne, świetne ! <3 Kochana moja nie przejmuj się pierwszym komentarzem c: Ktoś się nie zna i tyle xd Zapraszam.do mnie c: http://j-and-l-forever-togheter.blogspot.com
OdpowiedzUsuń